Nostradamus: The Last Prophecy – recenzja

Posted: 16/12/2007 in Recenzje
Tagi: , ,

Można powiedzieć, że na zakończenie bieżącego roku króluje w naszym serwisie Kheops Studio. Panowie z tej firmy wydają gry oparte na podobnym pomyśle i silniku niemal taśmowo. Ku miłemu zaskoczeniu, każda kolejna produkcja trzyma dobry poziom. Ostatnią z gier Francuzów była, wysoko przez nas oceniona Cleopatra: A Queen’s Destiny. Z tym większym apetytem zabraliśmy się do grania w Nostradamusa.

Mamy tu do czynienia z produkcją ekipy, która w zeszłym roku wciągnęła graczy w świat wynalazków i tajemnic słynnego Leonardo Da Vinci w grze The Secrets Of Da Vinci: The Forbidden Manuscript. Podobnie jak inne produkcje ze studia Kheopsa, została ona wysoko oceniona i zdobyła uznanie przygodówkowej braci. Tym razem, autorzy sięgnęli po inną, znaną, historyczną postać z XVIw. Przyjdzie nam obracać się w bliskim kręgu legendarnego lekarza i astrologa, Michela de Nostre-Dame, znanego całemu światu jako Nostradamus. W intrygę zostaje wplątana także królowa Katarzyna Medycejska, która o pomoc, w zdjęciu z rzuconej na nią klątwy, prosi tytułowego bohatera. Z racji wieku i stanu zdrowia nie jest on jednak w stanie przyjechać do królowej, lecz wysyła tam swoją córkę Madeleine…

Właśnie w postać Madeleine wcielimy się podczas rozgrywki. W ówczesnej epoce było jednak nie do pomyślenia, żeby kobieta mogła być lekarzem, lub tym bardziej astrologiem. Czasami trzeba więc będzie przebrać się za jej młodszego brata imieniem César, by uzyskać dostęp do różnych informacji niezbędnych w rozwikłaniu tajemniczych wydarzeń na dworze królowej.

Fabuła gry okazuje się być dość krwawym kryminałem. Oczywiście nie ma tu hektolitrów krwi na ekranie, ale jest całkiem spora ilość zagadkowych, śmiertelnych wypadków. Zgony są powiązane z jedną z przepowiedni Nostradamusa na temat zagrożenia rodu królewskiego. Wraz z naszym śledztwem nasuwają się coraz większe podejrzenia. Może jednak przypadek nie grał tu głównej roli? Poza tym, ktoś stara się w odpowiedni sposób nagiąć wyrocznie legendarnego astrologa, w celu spotęgowania uczucia strachu u królowej. Gra, generalnie ma klimat nasuwający skojarzenia z filmem Imię Róży J.J.Annauda, co jest jej wielkim plusem i czyni ją bardzo wciągającą.

W kwestii interfejsu, mamy oczywiście status quo i pozostanie przy charakterystycznych cechach produkcji Kheopsa. To największa zaleta ich gier, ale nie obyło się też bez małych zmian i paru nowinek. Godny pochwały jest powrót do, znanego z Secrets of Da Vinci, okienka z wizerunkiem postaci, dzięki któremu, przeciągając stroje z inwentarza zmieniamy przebranie naszego bohatera(-ki). Podobnie jak w poprzedniczce, część zagadek trzeba będzie rozwiązać bezpośrednio w notatniku, korzystając głównie z cyrkla i pióra oraz dostępnych informacji. Ponownie zastosowano też podział gry na noc i dzień, co ma wpływ na niektóre wykonywane czynności.

Najciekawszą nowością jest wprowadzenie podręcznego zestawu detektywistycznego. Do dyspozycji mamy lupę, cyrkiel, skalpel, nożyczki, pióro i szczypce. Za ich pomocą badamy głównie miejsca zbrodni. Możemy więc pobawić się w pewnego rodzaju starodawne CSI. Brakuje jedynie odczynników do badania próbek trucizn w ciele denata;).

Niestety, tym razem zrezygnowano (a wielka szkoda) z łączenia przedmiotów w inwentarzu. Za pomocą lupy, możemy jedynie dokładniej się im przyglądać i niekiedy je modyfikować. Nastąpił też powrót do licznika punktów znanego z Return to Mysterious Island. Za wykonane w grze czynności jesteśmy nagradzani punktami, a czasami można je także stracić. Końcowy wynik możemy potem porównać z innymi graczami. Szkoda tylko, że nie podano maksymalnej ilości punków możliwych do zdobycia.

Zagadki to – tradycyjnie – silna strona gier Kheopsa. Tak samo i tutaj, jest ich wiele i o dużej różnorodności. Jak zwykle, są one na tyle „przystępne”, że nie powodują frustracji u gracza, a za to mobilizują do pracy nasze szare komórki. Nie są może zabójczo trudne, ale ich rozwiązanie daje wiele satysfakcji.

Autorzy zapowiadali mnóstwo atrakcji związanych z alchemią, astrologią, medycyną oraz wiele zagadek zainspirowanych pracami i przepowiedniami Nostardamusa. I tym razem nie kłamali. Zmierzymy się z tworzeniem mikstur, leków, spróbujemy sił w kowalstwie, a także w gotowaniu (no w końcu kobieta, w kuchni też sobie musi radzić;). Oprócz tego, poznamy trochę znaków Zodiaku, układ planetarny, zdeszyfrujemy staroceltycki alfabet, sporządzimy parę horoskopów i przepowiedni. Jak więc widać, atrakcji jest co niemiara. Brak kombinowania przy łączeniu przedmiotów zastępuje z powodzeniem, wspomniany powyżej zestaw detektywistyczny.

Do minusów na pewno trzeba zaliczyć możliwość „śmierci” w grze (zarówno poprzez wybranie złych dialogów, jak i zbyt późne zareagowanie na niektóre zdarzenia). Zapewne miało to dodać grze realizmu, ale bardziej irytuje. Jednak najbardziej denerwującym motywem jest końcowa sekwencja zagadek. W wyniku pewnych wydarzeń jest ona ograniczona limitem czasowym. I choć same łamigłówki nie są strasznie trudne to fakt, iż trzeba je (w sumie 5) wykonać po sobie, prowadzi do konieczności ich bezsensownego powtarzania.

Graficznie gra prezentuje się naprawdę przyjemnie. Jak we wcześniejszych produkcjach, świat gry obserwujemy oczami głównego bohatera. Pomiędzy lokacjami poruszamy się za pomocą punktów „węzłowych”, mamy pełną swobodę obrotu o 360°. Bardzo ładne tła w pastelowych barwach tworzą odpowiedni nastrój i klimat rozgrywki. Lokacje, jakie przyjdzie nam zwiedzić to dom Nostradamusa, miasteczko w którym się on znajduje i niezbyt odległy zamek. Wszystkie są dopracowane w każdym detalu i pozostawiają dobre wrażenie. Podczas badania miejsc zbrodni następują bardziej szczegółowe zbliżenia na istotne miejsca.

Muzyka jak i dobór głosów jest bez zarzutów. Podczas grania towarzyszą nam nie narzucające się melodie, które jak najbardziej umilają rozgrywkę. Podczas nagłych wydarzeń, jak i kolejnych morderstw, muzyka także nabiera tempa, w pewnym sensie potęgując uczucie zaniepokojenia u gracza.

Na zakończenie trzeba niestety wspomnieć o dwóch wadach. Za taką można uznać raczej słabe wykorzystanie postaci samego Nostradamusa. Rola tytułowego bohatera ogranicza się tylko do komentowania działań swojej córki i – czasami – niewielkiej pomocy. Z faktów z jego biografii, autorzy wykorzystali głównie kilka przepowiedni, choć trzeba też docenić dbałość o tło historyczne epoki.

Drugi z minusów to – już tradycyjnie – długość rozgrywki i rozbudowanie fabuły. Chociaż gra się bardzo przyjemnie, to może razić zbyt mała ilość postaci, zwłaszcza gdy wraz z postępami w śledztwie coraz więcej z nich ginie:). Dodatkowo potęguje to fakt, że ponad połowa zamku (według podręcznej mapy) pozostaje niedostępna przez cały czas grania. Z kolei miasteczko pod zamkiem, służy właściwie tylko do odwiedzenia kowala, a raczej jego warsztatu. Autorzy starają się to tuszować wszechobecną zarazą i strachem mieszkańców przed opuszczaniem swoich siedzib. Uczucie niedosytu jednak pozostaje.

Podsumowując, Nostradamus – The Last Prophecy, pomimo paru wspomnianych wad, zachowuje wysoki poziom produktów serwowanych nam przez Kheopsa. Wydaje się, że formuła ich gier ciągle jeszcze nie jest wyeksploatowana i dalej przynosi wiele satysfakcji graczom. Choć – osobiście – ciut lepiej grało mi się w Cleopatrę, to z czystym sumieniem mogę rekomendować, także tą pozycję. Wielbiciele wiedzą czego oczekiwać, a ci którzy nie poznali jeszcze stylu Francuzów, mają świetną okazję na przyjemne spędzenie kilkunastu godzin przy komputerze…

Łukasz „Lookasso” Balowski

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s