Belief & Betrayal – recenzja

Posted: 27/02/2008 in Recenzje
Tagi: , , , ,

Nie tak dawno, na łamach naszej strony zamieściliśmy recenzję gry Next Life (Reprobates). Troubleman określił ją, jako jedną z najdłuższych i najtrudniejszych przygodówek, z jakimi ostatnio miał do czynienia. To, że niekoniecznie było to spowodowane wysokim poziomem jej wykonania, to już zupełnie inna historia. Jednak zgodnie z teorią, że „w przyrodzie zawsze musi być równowaga”, tym razem mamy okazję przyjrzeć się najkrótszej i najłatwiejszej grze, w jaką dane mi było zagrać.

W nasze ręce wpadła mianowicie produkcja Belief  & Betrayal, włoskiego studia Artematica. Po latach przerwy, od czasu przygód seksownej Druuuny, nie tak dawno wydali oni zupełnie przyzwoitą grę Martin Mystere (znaną też pod tytułem Crime Stories). Tamta pozycja – pomimo tego, że nie ustrzegła się wad i paru niedociągnięć – pokazała spory potencjał autorów i zachęciła do śledzenia ich dalszych dokonań. Tego zdania nie podzielili chyba jednak dystrybutorzy. Belief & Betrayal, zarówno w wersji angielskiej, jak i polskiej, ukazała się z blisko półtorarocznym opóźnieniem w stosunku do Włoch i oczywiście – jak to ostatnio bywa – Niemiec. Ten spory poślizg jest niestety widoczny, zwłaszcza, że już w dniu premiery gra nie olśniewała, jeśli chodzi o rozwiązania techniczne.

Jak jednak wiadomo, to nie techniczne nowinki są w przygodówkach najważniejsze. Tu przede wszystkim liczy się porządna fabuła. I w tym przypadku jest ona jednym z najmocniejszych punktów gry. Trzeba przyznać, że historia jest wciągająca i – co istotne – dodatkowo zwieńczona bardzo dobrym zakończeniem. Wszyscy miłośnicy teorii spiskowych i ukrytych tajemnic przeszłości – zwłaszcza wątków dotyczących dziejów chrześcijaństwa i kościoła – powinni być usatysfakcjonowani. Wątki fabularne przypominają generalnie niektóre motywy z książek Dana Browna, ale są w pełni oryginalne i interesujące.

Kolejnym plusem jest klimat samej rozgrywki, m.in. za sprawą pary bohaterów: Jonathana Dantera i Katriny McKendall. Najmocniejsze skojarzenia nasuwają się w tym miejscu z kultową serią Broken Sword. Główne postaci przedstawione są na zasadzie podkreślenia kontrastu, podobnie jak kiedyś George i Nicole. On – cyniczny, trochę arogancki, ale dowcipny luzak; ona – wyedukowana i z zasadami. Taki duet ponownie sprawdza się świetnie, dodając wydarzeniom sporo uroku i kolorytu.

Mamy już zatem wciągającą fabułę i parę sympatycznych bohaterów. Czy można chcieć czegoś więcej? Otóż można, a nawet trzeba! Gry komputerowe różnią się od książek i filmów m.in. tym, że wciągają gracza w świat interaktywnej przygody, stawiając przed nim zadania i zagadki, w których musi aktywnie uczestniczyć. Zatem, choć te dwa, wspomniane powyżej aspekty, wystarczyłyby do stworzenia kinowego hitu lub powieściowego bestsellera, nie gwarantują jednak powstania dobrej przygodówki.

Jak wspomniałem we wstępie, gra jest bardzo krótka. Jej ukończenie zajmuje jakieś 6 godzin i to grając dość dokładnie, szczegółowo badając wszelkie możliwe, interaktywne miejsca. Podejrzewam, że wykonując tylko niezbędne czynności zabrałoby to raptem 4 – 5 godzin. Jest to sprawa wręcz skandaliczna, która bulwersuje, nawet na tle wielu innych, niezbyt długich pozycji. Wydawane ostatnio przygodówki, choć dosyć krótkie, przekraczają jednak z reguły dwucyfrową liczbę godzin potrzebnych na ich przejście.

Co ciekawe, Belief & Betrayal składa się aż z  6 rozdziałów i prologu. Ale tylko 5 rozdział jest sporej wielkości, a pozostałe to zaledwie po kilkanaście minut grania. Za główny mankament gry można uznać to, że w danej lokacji często wystarczy wykonać ledwie 3 – 4 czynności i już przenosimy się dalej i to w zasięgu całej Europy. Nie dość, że nie jesteśmy w stanie choć trochę zakotwiczyć w klimacie danego miejsca, to na dodatek niektóre lokacje praktycznie nie są wykorzystane. Przykładem może być mieszkanie Jonathana w prologu – wszystkie potrzebne rzeczy znajdują się na parterze, na antresolę w ogóle nie trzeba wchodzić. Innym razem w kamienicy wuja – korzystamy tylko z jego mieszkania i garażu, pozostałe piętra są totalnie bezużyteczne.

Kolejny arcyistotny aspekt – zagadki – i tu kompletna klapa… Większość z nich polega na szukaniu przedmiotów – i to często dosłownie. Po prostu musimy znaleść ukryte rzeczy np. klucze, paszport, mapę itp. Zatem całym wyzwaniem jest przebadanie wszystkich hot-spotów, aż do skutku. Im wcześniej trafimy, tym szybciej przejdziemy dalej. Łamigłówki logiczne można policzyć na placach jednej ręki. A nazwanie ich średnio trudnymi byłoby sporym nadużyciem. Są one tak trywialne, że rozwiązanie ich samo się narzuca. Kolejny problem, to aspekt, na który ostatnio ciągle narzekam. Wraz z rozwojem, gra powinna stawać się coraz trudniejsza i stawiać graczowi coraz większe wymagania. Tutaj natomiast, po raz kolejny jest na odwrót – im dalej, tym łatwiej. Kwintesencją jest ostatni, szósty rozdział, polegający właściwie tylko na podnoszeniu przedmiotu i użyciu go w lokacji obok. Jakby tego było mało (i za łatwo), do dyspozycji mamy jeszcze pamiętnik, w którym na bieżąco zapisywany jest przebieg wydarzeń i wręcz „łopatologiczne” wykładanie co zrobić dalej.

Belief & Betrayal stara się za to urozmaicić rozgrywkę dwoma interesującymi pomysłami. Po pierwsze, do dyspozycji mamy notatnik, w którym zapisywane są istotne informacje. Możemy je potem używać, w kombinacji z przedmiotami lub innymi postaciami. Drugie, ciekawe rozwiązanie to współpraca bohaterów. Zazwyczaj będziemy sterować poczynaniami Jonathana i Katriny, w jednym z rozdziałów dochodzi jeszcze trzecia pomocna dłoń, w postaci Damiena. Bohaterowie rozdzielają zadania między sobą w różnych lokacjach, a do porozumiewania się i wzajemnej pomocy używają komunikatora i maili. Niestety, te obiecujące idee są mizernie wykorzystane. Z kolegami kontaktujemy się tylko kilka razy. Także informacji z notatnika nie użyjemy zbyt często.

Następna kwestia to poziom techniczny gry. Autorzy zastosowali tutaj ten sam silnik, co w poprzedniej produkcji. Podobnie jak w Martin Mystere, czasami widoczne są jego niektóre wady i ograniczenia. Większość miejsc jakie przyjdzie nam odwiedzić podczas rozgrywki jest ukazana z kilku różnych ujęć, co dodaje trochę dynamizmu tradycyjnej eksploracji terenu. Na początku, trochę konsternacji i zdezorientowania może wprowadzić sterowanie, właśnie w momencie przełączania się widoków w danej lokacji Na szczęście dobrze sprawdza się użycie prawego klawisza myszy, w miejscach ekranu, gdzie pojawia się ikonka zmiany perspektywy. Po chwili grania łatwo się do tego przyzwyczaić, choć niestety i tutaj zdarzają się drobne niedociągnięcia. Otóż, niektóre „hotspoty” są aktywne tylko w jednym ujęciu lokacji, pomimo tego, że w innym też są widoczne, lecz niedostępne. Problem pojawia się, gdy po kliknięciu na „hotspot”, bohater podchodząc do niego zmieni nam kąt patrzenia. Wtedy, aby móc go zbadać ponownie, sami musimy wrócić do poprzedniego ujęcia.

Pod względem graficznym gra jest bardzo nierówna. Technika 2,5D średnio się tu sprawdza. Postaci i przedmioty aktywne – niestety – widocznie odróżniają się od tła. O ile niektóre lokacje – zwłaszcza we wnętrzach – są bardzo ładnie narysowane, to spora ich część pozostawia jednak wiele do życzenia. Najgorzej prezentują się przede wszystkim otwarte przestrzenie. Dodatkowo, autorzy pokusili się o przedstawienie kilku historycznych miejsc, w których rozgrywa się akcja. Choć próba ta była ambitna, to niestety, także i te lokacje wypadają raczej przeciętnie. Plac św. Piotra w Watykanie, Panteon w Rzymie, czy Wenecja, prezentują się niezbyt okazale, zwłaszcza, że są dość mocno wyludnione.

Skandalicznej jakości są natomiast plansze 2D pojawiające się podczas zbliżeń niektórych detali. Charakteryzują się wręcz ogromnej wielkości pikselami i „ziarnistością” typową dla gier sprzed co najmniej 10-ciu lat. Jeżeli był to celowy zabieg autorów, to nie wiem czemu miał służyć, bo efekt jest tragiczny. Jeśli chodzi zaś o przerywniki filmowe, to jest ich sporo, ale też nie powalają na kolana. Z racji ciągłych podróży z miejsca na miejsce, skupiają się głównie na przedstawianiu różnych środków transportu.

Muzyka, to obok fabuły, zdecydowanie najmocniejszy punkt gry. Znakomite melodie – zwłaszcza świetny motyw przewodni – imponują rozmachem. Niekiedy pobrzmiewają w nich echa chóru i muzyki sakralnej, idealnie pasującej do tematyki gry. Naprawdę należą się tu duże brawa.

Osobną kwestią jest za to dubbing. Po tak długim okresie oczekiwania, grę w końcu wydano w języku angielskim. Dokonała tego firma Lighthouse Interactive, która nie tak dawno wypuściła anglojęzyczną wersję Operation Wintersun. Z wielkim zdziwieniem, słysząc głos komisarza, doznajemy swoistego deja vu. Toż to, profesor John Russell, główny bohater Operacji: Zimowe Słońce (sic!). I to nawet bez zmiany intonacji głosu. To jakieś totalne nieporozumienie, gdyż gry te wydano w odstępie zaledwie paru miesięcy. Występuje w nich tylko kilka postaci, ale widać dystrybutor ma dość ograniczone zasoby lektorów. Nie miałem przyjemności zagrać w polską wersję, ale mam nadzieję, że u nas odpowiednio dobrano głosy.

Podsumowując, graczy spotyka niestety niemiły zawód. Tym bardziej dotkliwy, że gra ma naprawdę przyjemny klimat, jakby zaczerpnięty z książek Dana Browna. Nie wykorzystano potencjału jaki dawała interesująca fabuła i system rozgrywki. Belief & Betrayal nie stawia przed graczem żadnych wymagań, bo jest po prostu prymitywnie łatwy. W porównaniu do Martina Mystere, pomimo znacznie ciekawszej historii, pod względem grywalności poczyniono duży krok wstecz. Artematica jednak nie próżnuje. Na ich rodzimym rynku ukazała się już następna produkcja, czyli Diabolik: Orginal Sin. W dalszej kolejności światło dzienne ma ujrzeć gra pod tytułem Julia. Pozostaje mieć nadzieję, że brak pomysłu na wypełnienie rozgrywki wymagającymi zagadkami, był tylko chwilową słabością, która więcej się nie powtórzy. A może autorzy zachowali najlepsze łamigłówki dla nadchodzących gier? Oby…

Łukasz „Lookasso” Balowski

Komentarze
  1. […] Ich następna produkcja, Belief and Betrayal, ukazała sie także i u nas. W grze wpadamy w sam środek tajemniczego spisku dotyczącego Kościoła Chrześcijańskiego. Nie da się nie zauważyć ewidentnych nawiązań do powieści Kod DaVinci Dana Browna, więc dla miłośników podobnych klimatów to niezła propozycja. Niestety z powodu zbytniego uproszczenia rozgrywki i trochę zacofanego silnika gry, nie wygląda ona zbyt atrakcyjnie od strony wizualnej. Nie wykorzystano przez to całkiem obiecującego, fabularnego potencjału(tu nasza recenzja). […]

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s