Nowy Jork, Manhattan, seria niewytłumaczalnych aktów przemocy dokonanych przez piątkę młodych ludzi, nie mających wcześniej żadnych konfliktów z prawem. Do tego, fatalna pogoda – Amerykę nawiedza najgorszy od stu lat sztorm. Czy to Ci coś przypomina? Skup się, spróbuj odkurzyć swoją pamięć, na pewno dasz radę… Prophecy??? Indigo?? Fahrenheit? Podobne zawiązanie akcji, to samo miejsce wydarzeń i równie niesprzyjająca aura. Dodatkowo, tematyka przemocy, wielu bohaterów i powrót do wspomnień z przeszłości – to wszystko brzmi znajomo…
Overclocked to najnowsze dzieło programistów z House of Tales. Niemieckie studio to w głównej mierze dwie wiodące osoby: Martin Gantefohr i Tobias Schachte. Pierwszy z nich to założyciel studia, z wykształcenia pisarz i prozaik, odpowiadający za koncepcję i warstwę fabularną wydawanych gier. Natomiast Tobias zajmuje się przełożeniem tych pomysłów na płaszczyznę elektroniczną. Oczywiście, na House of Tales składa się większa grupa osób, ale to właśnie te dwie postaci zdecydowanie determinują kształt ich gier. A plany studia są ambitne, głównie za sprawą Martina, którego ambicją jest tworzenie gier będących nie tylko rozrywką, ale także poruszających dość istotne tematy i to w sposób zmuszający do myślenia. Ich poprzednia produkcja (Moment of Silence) miała np. mocne akcenty antyutopijne, silnie wzorowane na Orwellowskim Roku 1984.
Tym razem poruszono temat przemocy, w wielu przejawach. Od zwykłej, kumulowanej w sobie agresji, aż po globalne konflikty zbrojne. Sam tytuł – Overclocked – to termin określający podkręcanie mocy procesorów komputerów. Dzięki temu działają one szybciej niż było to przewidziane. Ale przez to mogą w ich pracy występować pewne niespodziewane i niekontrolowane zaburzenia. I zapewniam, że tytuł nie jest tutaj przypadkowy…
Fabuła przebiega dwupłaszczyznowo. Od początku gry wcielamy się w postać psychologa Davida McNamary. Ma on za zadanie wyjaśnić przyczyny niezrozumiałych aktów przemocy, dokonanych przez pięciu zatrzymanych nastolatków. Jak się okaże w trakcie rozgrywki, także nasz bohater nie jest kryształowo czysty i ma sporo własnych kłopotów na karku. Drugim obszarem naszych działań są wspomniani pacjenci, którym David próbuje odtworzyć pamięć za pomocą hipnozy. I tu mamy okazję wcielić się w pięć oskarżonych postaci, podczas odkrywania wydarzeń z przeszłości w ich wspomnieniach. Zapowiada się atrakcyjnie? Ale jak to wygląda w praktyce? I co właściwie wyróżnia Overclocked wśród innych przygodówek?
Przede wszystkim, na uwagę zasługuje sposób narracji. Poznawana przez nas historia opowiadana jest fragmentami, od końca do początku. Myślę, że najtrafniej jest tu przywołać znakomity film Memento w reżyserii Christophera Nolana. Każdy kto widział, wie czego można się spodziewać, a kto nie miał okazji, zdecydowane powinien nadrobić filmowe zaległości. Tak jak w kinie, tak i w dziedzinie przygodówek jest to dosyć innowacyjne podejście. Dzięki temu zabiegowi fabuła bardzo wciąga i absorbuje gracza od samego początku. To właśnie sposób narracji oraz mroczny klimat gry, powodują chęć parcia do przodu (a właściwie wstecz, zgodnie z chronologią wydarzeń;-).
Niestety, gra – podobnie jak David – ma swoje drugie, negatywne oblicze. Interakcji z otoczeniem i zagadek jest tu jak na lekarstwo. Momentami rozgrywka staje się przez to po prostu banalnie łatwa, bądź też monotonna. Przesłuchania pacjentów polegają właściwie tylko na wyszukaniu i odtworzeniu odpowiedniego fragmentu nagrania z dyktafonu. Aż prosi się tu o możliwość modyfikacji otrzymanych zeznań. Ile zabawy i emocji mogłoby dostarczyć chociażby odtwarzanie nagrań w zwolnionym tempie, lub do tyłu by usłyszeć wcześniej niedostrzegalne dźwięki. Ciekawie mogłoby też wyglądać łączenie poszczególnych wspomnień albo wyszukiwanie w nich nieścisłości. Niestety, autorzy ograniczyli się tylko do odtwarzania poszatkowanej historii bez żadnych urozmaiceń. Szkoda…
Etapy gry rozgrywane podczas hipnozy pacjentów (nota bene efektowne graficznie) to już zupełny „samograj”. Zazwyczaj z 2-3 przedmiotami w ręce, bez większych przeszkód pędzimy do przodu. Z kolei rola Davida – oprócz ciągłych podróży do szpitala – sprowadza się głównie do wykonania paru telefonów i podsumowania dnia w pobliskim barze. Generalnie, dominują zagadki oparte na wykorzystaniu niewielkiej ilości znalezionych przedmiotów i odsłuchaniu wszystkich dialogów. Szyfrów czy łamigłówek logicznych praktycznie nie uświadczymy, za wyjątkiem otwarcia 3 kodów do drzwi. Do przodu ciągnie więc gracza wspomniana fabuła i ciekawość. Natomiast w sensie wyzwań stawianych przez grę, można poczuć spory niedosyt.
W kwestii technicznej mamy do czynienia z trzecią wersją autorskiego silnika Cougar engine, który napędza wszystkie produkcje z House of Tales. Oczywiście, od czasów jego pierwszej wersji z Mystery of the Druids mocno go usprawniono i podrasowano. Niemniej widać wspólne korzenie tych gier. Gracze mający w pamięci wspomnianych druidów jak i Moment of Silence wiedzą na co można liczyć. Grafika stoi na bardzo przyzwoitym poziomie, a dość mroczne lokacje i ciągle padający deszcz dodają rozgrywce klimatu. Bardzo dobrze zrobione, a przede wszystkim przemyślane są także przerywniki filmowe, pojawiające się w istotnych punktach fabuły. Warto wspomnieć także o interesujących efektach, takich jak dzielenie ekranu podczas rozmów przez telefon, czy specyficznym rozmyciu barw podczas sesji psychoterapeutycznych. Zdecydowanie dodaje to rozgrywce efektu filmowości.
Ciekawostką jest fakt, że w pracy nad grafiką niektórych lokacji współpracowało polskie studio Detalion znane z gry Art of Murder. Może ta współpraca tłumaczy niebywałe podobieństwo witryn internetowych obu gier (http://www.city-interactive.com/artofmurdergame/, http://www.overclocked-game.com/).
Muzyka w grze jest rewelacyjna. Idealnie dopasowana do wydarzeń i klimatu gry. Wątek przewodni na długi czas po ukończeniu przygody zostaję w głowie. Tu także można powiedzieć, że muzyka dodaje Overclocked filmowego rozmachu.
Podsumowując, Overclocked to gra o sporym, aczkolwiek nie do końca wykorzystanym potencjale. Dzięki bardzo rzadkiemu sposobowi narracji potrafi mocno przykuć do monitora i wciągnąć gracza w całkiem interesującą i solidną fabułę. Dodatkowo, dobra oprawa graficzna, jak i podkreślająca wszystko muzyka sprawiają, że czujemy się jak na projekcji solidnego thrillera. Niestety, dużym minusem jest to, że nasz udział w zabawie jest tutaj dość mocno ograniczony, raptem do paru kliknięć myszką posuwających zdarzenia do przodu. Na poważniejsze rozgrzanie szarych komórek nie ma tu co liczyć.
PS. W kolejnych grach ze studia House of Tales widać ciągły postęp, a przede wszystkim chęć poszukiwania nowych rozwiązań, co jest rzeczą niewątpliwie cenną i godną odnotowania. Dobrze rokuje to na przyszłość i można z niecierpliwością wypatrywać kolejnej ich produkcji. A że na swoim rynku mają coraz większą konkurencję, wypada liczyć, że zmobilizuje ich to do jeszcze większego wysiłku, a następny produkt będzie nie tylko interesujący fabularnie, ale i więcej wymagający od gracza.
Łukasz „Lookasso” Balowski