Nastrojowa muzyka i wyjątkowa, rysowana grafika to największe zalety The Whispered World. Pod względem oprawy audiowizualnej ma właściwie wszystko to, co powinna mieć przygodówka w starym stylu (nie licząc filmików przerywnikowych, które prezentują się słabo: z uproszczoną grafiką i nie najlepszą animacją). Problemem jest to, że gra niezbyt wciąga i potrafi zmęczyć gracza. Typowa dla tego rodzaju baśniowych opowieści fabuła, nie wychodzi powyżej średniego poziomu. Zaskakujące zakończenie pojawia się trochę ni z gruszki, ni z pietruszki i pozostawia w gruncie rzeczy obojętnym, chociaż porusza temat ważny i wzruszający. Niestety świat, który przemierzamy, by do finału dotrzeć, wydaje się być pustawy i sztuczny, mimo wspomnianej wcześniej bardzo ładnej oprawy. Poza tym fatalny głos głównego bohatera w wersji angielskiej nie pozwala odpowiednio wczuć się w postać. Pomimo pewnej, przyjętej tutaj, lekko zwariowanej konwencji, wiele zagadek jest zbyt absurdalnych i irytujących. Niektóre nie mają sensu nawet przy zastosowaniu bardzo pokrętnej logiki. Mamy za to bardzo dobry motyw z kompanem głównego bohatera, czyli gąsienicą Spotem, który może nam pomagać przybierając różne formy i tym samym zmieniając swoje zastosowanie. Gra głównie do słuchania i oglądania, natomiast samo granie może męczyć i nudzić. Oczekiwania były dużo większe…
The Whispered World – mikrorecenzja
Posted: 14/07/2010 in RecenzjeTagi: City Interactive, Daedalic Entertainment, Deep Silver, Koch Media, The Whispered World
Komentarze
Dopiero zaczynam grać, ale prezentuje się nieźle – zobaczymy co będzie dalej, czy rzeczywiście zacznie męczyć i przynudzać.
pozdr.
Ech i skasowało mi komentarz, a drugi raz nie chce mi się klepać referatu, to będzie krótko. Nie zgadzam się w całej rozciągłości. 🙂 Gra ma swoje wady: początkowo irytujący głos głównego bohatera, nie do końca udane tłumaczenie ludzi z CI, zakończenie, które też ma swoją wadę, ale… co z tego, kiedy te drobne w sumie wady nikną pod całą stertą zalet? Dla mnie to jest poważny kandydat do przygodówki roku, której zagrozić będzie mogła chyba tylko Gray Matter. Więcej napiszę w recenzji. 😉
Niech zatem zadecydują gracze 🙂 Wiecie mniej więcej jak oceniam gry i że jestem dosyć wymagający, wiecie też mniej więcej czego można się spodziewać. Ale jestem cały czas konsekwentny, więc można sobie np. za każdym razem dodawać 1 oczko do oceny jeśli ktoś uważa, że jestem zbyt ostry 🙂 Na pewno nie jest to gra na 9/10, tak jak nie była nią A Vampyre Story, której Evillady dałaś taką ocenę z tego co pamiętam 😉 Była grą mniej więcej na 7/10 właśnie i pomimo wielu zalet posiadała właśnie takie wady, które nie pozwalały jej takiej oceny wystawić. Podobnie jest teraz. A że takie przygodówki na poziomie 7 albo 8 na 10 są kandydatkami do przygodówki roku to już może świadczyć o niezbyt wielkiej konkurencji w tym gatunku niestety. Ja tak entuzjastycznie, jak ty do tych gier nie podchodzę. Są dobre, bo 7 na 10 to nie jest zła ocena, ale nie są jakieś wybitne albo rewelacyjne.
Nie uważam, że oceniasz zbyt ostro. 🙂 Każdy recenzent ocenia po swojemui tak być powinno. Nie zdecydowałam jeszcze do końca i na pewno jaką ocenę wystawię tej grze, bo ma jednak pewne wady, choć ja wśród tych wad wymieniałabym inne niż Ty. Nie mam zastrzeżeń do przerywników, bo mi zwyczajnie taka stylistyka odpowiada, nie mam zastrzeżeń do zagadek, bo… nie miałam z nimi absolutnie żadnych problemów. Jakbyś mnie przycisnął do muru i kazał wymienić ich jedną wadę, to powiedziałabym, że dla mnie… były za proste. 🙂 Takie abstrakcyjne myślenie jest mi najbliższe, od przygodówek z tego rodzaju zadaniami zaczynałam, takie gry nie stanowią dla mnie problemu. Wykładam się na wszelkich Mystach i współczesnych przygodówkach, gdzie wszystko jest tak pukładane, logiczne, sensowne, że kompletnie do mnie nie trafia i gubię się co chwilę. 😉 Ta gra ma po prostu wszystko, czego od przygodówki oczekuję. Poważne zarzuty mogę jej postawić tylko dwa: zbyt daleko idąca liniowość i wspomniany już problem z zakończeniem. Nie będę pisać, jaki, bo jeszcze się Marcin tu znowu pojawi i mu całą fradę z grania zepsuję. 😉 Tak samo było z AVS ja oceniam gry biorąc pod uwagę nie tylko poszczególne elementy składowe, ale również to jak mi się grało, ile frajdy miałam z rozgrywki, a w przypadku obu tych tytułów grało mi się więcej niż znakomicie. 🙂
Co do przerywników to po prostu są fatalnie wykonane pod względem technicznym. Tak jakbyśmy cofnęli się w czasie 🙂 Do tego uproszczona grafika w przerywnikach nie pasuje do bardzo ładnej grafiki w grze, a przerywnik dzieje się np. w tej samej lokacji i to psuje efekt i wygląda jak dodane zupełnie osobno (patrz: animacja z pociągiem np.). Nie ma tu spójności, jeśli chodzi o wygląd.
Co do zagadek to masz po części rację. Prawie wszystkie są łatwe i nie ma problemów z przejściem, ale nagle potrafi pojawić się zagadka, która jest zupełnie nielogiczna i to też nie pasuje za bardzo (patrz: zagadka ze szczurem np.).
Też staram się brać pod uwagę nie tylko poszczególne elementy składowe, ale również ogólne wrażenia z grania i odbioru fabuły itd. 🙂 Ale często jest tak, że to te poszczególne elementy budują ogólną przyjemność z grania, albo ją psują… Gdyby np. historia opowiedziana w tej grze i jej sposób opowiadania powaliły mnie na kolana to może bym przymknął oko na wszystkie wady. Ale tak nie było…
Aaaa no widzisz i tu dochodzimy do meritum. 🙂 Bo mnie ta historia, a zwłaszcza zakończenie rzuciły na kolana dosłownie doprowadzając mnie do łez. I to nie dlatego, że gra była tak beznadziejna, ale dlatego, że zakończenie było tak wzruszające, a ja baba jestem, to sam rozumiesz. Byle co mnie do łez doprowadza. 😉 A poważnie… Wiesz ja mam słabość do tego typu historii i wcale tego nie ukrywam. Zakończenie było takie bardzo w stylu zakończenia Kubusia Puchatka – jednej z moich ukochanych książek. Ten sam poziom emocji. To jest ciepła, sympatyczna i na swój sposób mądra historia. Miła odskocznia od przygodówek, w których uganiasz się za duchami, zmagasz się z ufo, czy co chwilę jesteś atakowany widokiem rozkładających się ciał. Historia jest siłą tej gry. Prosta, ale nie prostacka. Ma swój urok, ma morał, jak prawdziwa baśń, a nie zwykła gra. To jest to, co w tej grze urzekło mnie najbardziej. Klimat i nastrój, jaki potrafi zbudować. Emocje, jakie potrafi wywołać. Prawdę mówiąc żadnej grze nie udało się wzruszyć mnie do tego stopnia, żeby mi się łza w oku zakręciła. A tych kilkanaście lat jednak gram…
Co do przerywników to mówiłam już, że mnie one zupełnie nie przeszkadzają. Ja kojarzę takie przerywniki z Jacka Orlando, z Broken Sword i to jest dokładnie ten styl, który lubię najbardziej. Jasne. Możesz powiedzieć, że technicznie jest to krok kilka lat w tył. Tylko co z tego? Techniczny skok w przód i przygodówki w 3D mnie dla przykładu nie przekonują.
Mnie po prostu odpowiada taka stylistyka i prawdę powiedziawszy nie widziałam, jakiegoś dużego dysonansu pomiędzy przerywnikami, a światem gry, no ale co kto lubi rzecz jasna. 🙂
A zagadki. Cóż powiem tak. Pierwsze co zrobiłam z tym szczurem, jak go zdobylam, to użyłam go gdzie trzeba. Serio! Dla mnie jedyną łamigłówką, która sprawiła mi problem była właśnie ta najbardziej logiczna, matematyczna wręcz – szachy. 🙂 A w szachy gram, żeby nie było ;). Wniosek z tego taki, że powinnam grać częściej. 😉
No to widzę, że się jednak nie zgodzimy 🙂 Dla mnie właśnie ta historia i świat przedstawiony są słabe i to jest mało ciekawa baśń, a może raczej ograna. Potem następuje twist, który ma być zaskakujący, ale jakoś wydawał mi się za bardzo oderwany od tego co się działo wcześniej. I dlatego mnie to nie wzruszyło, w przeciwieństwie np. do Sanitarium, gdzie te emocje były budowane przez cały czas, a gra poruszała mnie w różnych momentach. Tutaj jest nudnawa baśń, potem nagle BUM, a teraz sobie uroń łezkę, bo mówimy ci że… I koniec gry.
A co do przerywników to nie chodzi mi o to, żeby były zrobione z fajerwerkami i w 3D, tylko żeby były zrobione porządnie np. w podobnej konwencji co tła w grze i z większą ilością szczegółów.
Już zostawiam ten temat, bo trzeba zagrać w coś nowego 🙂 Wniosek z naszej dyskusji może być taki, że skoro są tak odmienne zdania na temat tej gry to warto w nią zagrać i ocenić samemu. Na pewno będą tacy, którzy będą zachwyceni i tacy którzy będą zawiedzeni. Jeśli chcecie się przekonać do której grupy należycie, to kupcie grę i sprawdźcie 🙂
A wiesz, że właśnie zakończenie Sanitarium ja uważam za najsłabszy element tej gry. Nie potrzebna zupełnie czasówka i jakieś takie to zakończenie mało efektowne. Po tylu trudach i zmaganiach z grą, ja właśnie oczekuję BUM w nagrodę. 😉
Inną rzeczą jest, że TWW garściami czerpie i zapożycza z tego, co już znamy. Można się doszukać motywów i z Syberii i z Sanitarium, a spoza gier również z Władcy Pierścieni (motyw podróży z cennym artefaktem, ew. zagłady świata, etc.). Nie jest to jednak wadą tej gry. Mówiłam już. Dla mnie ograne są historie opowiadane w Tajnych Aktach, seriach pokroju Dark Fall, czy innej Lost Horizon. TWW to swoisty powiew świeżości na tym tle.
Wniosek jednak wysnuł Pan słuszny Panie redaktorze. W TWW trzeba zagrać. 🙂
Ale ja się wzruszałem podczas całego Sanitarium, nie tylko podczas zakończenia 🙂
A wiesz, że mnie Sanitarium nie wzruszyło w ogóle? Nic, a nic. Wciągnęło, zaskoczyło, ale na pewno nie wzruszyło. Prawdę mówiąc teraz wiem, dlaczego Ciebie TWW nie ruszyło. Kompletnie różne rzeczy nas wzruszają, jak widzę. 😉
Troubleman – można liczyć, że w najbliższym czasie napiszesz coś o Gray Matter? 🙂
Niestety za bardzo się na to nie zanosi. Ostatnio w ogóle nie gram, a i blog odszedł powoli w zapomnienie i już prawie nikt tutaj nie zagląda…
Czasem ktoś jednak zagląda 😉 brakuje mi podcastów o przygodówkach…
Ciekawa gra .